Actions

Work Header

Your Lies

Summary:

Życie w świetle reflektorów, przed obiektywami aparatów, w otoczeniu luksusowych ubrań i grona piszczących fanek - o tym od zawsze marzył Harry. Przyciągało go to niczym magnes. Już jako dziecko czuł, że moda jest jego naturalnym środowiskiem, a błysk fleszy to jego jedyna definicja. Nigdy nie udawał, nie ukrywał swojej prawdziwej twarzy, zawsze był sobą. Nie bał się niczego. I właśnie ta pewność zaprowadziła go na sam szczyt i sprawiła, że był przekonany o swoim sukcesie w przyszłości. Widział siebie na wybiegach, na okładkach magazynów, na czerwonych dywanach i w otoczeniu największych projektantów.

Bramę do tego świata marzeń otworzyło mu zgłoszenie swojej kandydatury do prestiżowej agencji z siedzibą w samym sercu mody - w Paryżu. To właśnie w niej miało rozpocząć się jego nowe życie, a pragnienie o światowej sławie i gronie zaufanych fanek wreszcie miały stać się rzeczywistością. Ale czy, aby na pewno tak właśnie miało być? W końcu los w swoim zwyczaju uwielbia pisać własne scenariusze, które nie zawsze są usypane różami. Zdecydowana większość z nich bardziej przypomina kolce niż te kolorowe i pięknie pachnące płatki tych najpopularniejszych kwiatów.

Notes:

Słoneczka moje kochane! ❤️☀️

Chciałam tutaj jedynie napisać, że osobiście bardzo nie ogarniam AO3, jednak moi czytelnicy z watt chcieli również, abym wstawiła nową prace właśnie tutaj — oto jestem. Nie wiem co robię, ale będę starała się robić to jak najlepiej!

Także korzystajcie z tej historii jak najwięcej i pokażcie mi swoją aktywność! ❤️

Przed lekturą proszę, abyście zapoznali się z ostrzeżeniami:

• Problemy z odżywianiem,

•  Brak samoakceptacji/niska samoocena,

• Presja dotycząca wyglądu i obsesja na punkcie perfekcji,

• Toksyczne zachowania w środowisku zawodowym,

• Uzależnienia: Alkohol, narkotyki, leki, pracoholizm,

• Body shaming.

Chapter 1: ROZDZIAŁ 1 - RYZYKO, PARYŻ I CZARNE KAPTURY

Chapter Text

Ryzyko jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji, którego obawia się część naszego społeczeństwa. Nie jest to problem typowo osobisty z którym boryka się sporadyczna grupa odbiorców, jest on całkowicie normalny, powszechny i znany całej ludzkości, niezależnie od wieku, statusu, poglądów, czy miejsca zamieszkania. Każdy człowiek codziennie musi stawać twarzą w twarz z tym niewidzialnym przeciwnikiem, który ukazuje się w naszym codziennym życiu, w naszych obowiązkach, zadaniach, czy wyzwaniach. To ryzyko może odnosić się do błahych sytuacji typu: poprawa sprawdzianu na lepszą ocenę – istnieje szansa, że poprawimy ją na tą gorszą. Ryzykująca wiadomość – może ona przeważyć o losach całej relacji. Awans w pracy – może przynieść nam korzyści finansowe, ale także dołożyć nam dodatkowe zadania i obowiązki. Z drugiej strony, istnieje również ryzyko, które wiąże się z poważniejszymi konsekwencjami. Ryzyko poważne cechują sytuacje, które mogą być zagrożeniem dla naszego zdrowia i życia – ekstremalne sporty, nieświadome decyzje, czy zmiany klimatyczne, które mogą nieść istotne skutki. Ryzyko może zakończyć się sukcesem – czasem nawet bardzo hucznym i zwycięskim. Jednak równie może skończyć się niepowodzeniem, które może równać się ze szkodami, rozczarowaniem i ciężkim zawodem.

Marzenie, które kreowało się w umyśle Harrego działało dokładnie na tej samej zasadzie. Upatrzył sobie naprawdę trudny orzech do zgryzienia, ale szedł w to odkąd tylko jego rodzice zakupili pierwszą cyfrówkę do wykonywania fotografii z ich wspólnych wakacji. Od zawsze ciągnęło go do tego, aby być na pierwszym planie tych niewyraźnych zdjęć. Był jedynakiem, dlatego miał to zadanie naprawdę ułatwione. Nikt nigdy go nie zasłaniał ani nie przeszkadzał podczas wymyślania póz, które później zostawały uwiecznione i schowane w rodzinnych albumach. Tych ksiąg w szafkach miał pełno, ale co się dziwić, jeśli mały Harry od zawsze kochał aparaty, zdjęcia i sesje czasem nawet w bardzo ekstremalnych warunkach. Myśląc o tych wszystkich fotografiach w głownie przypominał sobie tylko jedną, która najbardziej utknęła w jego pamięci – była ona wykonana w Tajlandii w 2005 roku. Harry miał bowiem wtedy dziewięć lat, a już był oddany magii modelingu. Jego tata Desmund wykonał mu kilka zdjęć, kiedy ten siedział na jednym z większych kamieni, które znajdowały na ścieżce turystycznej. Niby taka oczywista rzecz, a skrywała ona drugie dno. Tego dnia bardzo padło, ale jego mama Anne bardzo chciała wykorzystać każdy dzień ich wycieczki i wręcz zmusiła chłopaków, aby faktycznie opuścić hostel. I dobrze, bo mały Harry podczas tej sesji w zimnym deszczu i na śliskim kamieniu, który zdecydowanie nie nadawał się na jego wchodzenie, stwierdził, że pozowanie przed starą cyfrówką było jego prawdziwym przeznaczeniem. 

Harry już wtedy był pewny tego, że chce zostać modelem. Nie chciał być strażakiem, policjantem, czy piłkarzem, tak jak inni chłopcy w jego wieku, czy to z klasy, czy z osiedla na którym mieszkał w Holmes Chapel. Dla niego te zawody były nudne i nigdy nie przyciągały jego uwagi, a przynajmniej nie tak jak aparaty, flesz i czasopisma, które kupowała jego mama. Zawsze jak wracał ze szkoły biegł czytać nowe magazyny, najczęściej właśnie z dziedziny modelingu. Nieustannie wtedy przyglądał się wszystkim obrazkom, na których przedstawieni byli najpopularniejsi modele lat dwutysięcznych. Zazdrościł im sukcesu, nawet jeśli dobrze wiedział, że był jeszcze za mały, aby zostać jednym z tych modeli, ale wiedział, że jeśli dorośnie to i on znajdzie się w takim magazynie.  

Lata leciały, a jednak pasja i zamiłowanie nie przeminęły. One cały czas w nim tkwiły i bacznie małymi kroczkami prowadziły do przodu. Te kroki miały słuszne tempo, bo przez okres dojrzewania nie robił jakiś szczególnych postępów. Nie kształcił się w tej dziedzinie praktycznie, a jedyną rzeczą, którą robił to oglądał wszystkie czerwone dywany i wybiegi, na których prezentowali się ci, których pamiętał z dzieciństwa. To z nich czerpał przykład, zaangażowanie i inspirację. To właśnie oni byli źródłem wiedzy o teorii na temat modelingu, która wbrew pozorom Harrego wcale nie nudziła, ona go naprawdę mocno fascynowała. Nigdy w swoim życiu nie miał chwili zawahania, przenigdy nie chciał odejść od tego marzenia. Kształcił się na tyle ile potrafił, ale zamiłowanie do fotografii wcale mu nie minęło. W szkole uwielbiał zdjęcia klasowe i nie tylko, uwielbiał wszystkie wydarzenia, na których któryś z nauczycieli miał przy sobie aparat. Nic nie mógł poradzić na to, że uwielbiał być w centrum uwagi tego urządzenia.

Po skończeniu szkoły nie chciał wybierać się na studia. Nie chciał robić niczego na siłę, dlatego nawet nie spróbował wziąć udziału w rekrutacji, w przeciwieństwie do jego przyjaciela Nialla, który odkąd poszli do szkoły średniej myślał nad swoją przyszłością, przeglądał wszystkie kierunki i jeździł na dni otwarte dla przyszłych studentów. Harry nie musiał się nad tym zastanawiać, bo on swoją przyszłość miał już dawno ułożoną i nie widział innego scenariusza, który mógł mu ten plan popsuć. Odkąd otrzymał świadectwo siedział w domu. Nie pracował, nie uczył się, a siedział i czytał twórczość Shakespeare'a, którego był fanem, ale także czasem zdarzało mu się przeczytać książkę typowo o modelingu. Spędzał czas tak naprawdę bez celu, bo nie robił żadnych kroków do przodu, nie przeglądał agencji, kursów, czy nie zgłaszał się jako model na okoliczne sesje, które organizowali fotografii z okolic. Skupił się głównie na czytaniu i odkrywaniu nowych informacji na temat świata modelingu. 

Jednak nie mógł cały czas stać w miejscu i patrzeć tylko na literki, czy obrazki, które znajdowały się na kartkach grubych książek, czy magazynów.

Przeglądał blogi związane z modelingiem. Faktycznie tego dnia stwierdził, że to najlepszy moment, aby w końcu ruszyć po spełnianie swoich marzeń. Od samego rana siedział na komputerze i surfował po intrenecie, szukając czegokolwiek. Przeglądał strony popularnych agencji modelingach, których polecenie znalazł na blogach od innych już bardziej zaawansowanych modeli. Przyglądał się twarzom i partnerom danych grup, oraz czytał wytyczne, które musiał spełniać kandydat. On nie musiał się tym zbyt zbyt dużo przejmować. Był praktycznie idealny. Miał ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, a jego sylwetka była proporcjonalna, wysportowana i zgrabna. Jego rysy twarzy były unikalne i dobrze zarysowana, szczególnie kości policzkowe. Ponadto był naprawdę fotogeniczny, co potwierdzały tylko zdjęcia z dzieciństwa i nie tylko. Miał duże szanse na dobry odbiór swojego CV. Nad szukaniem spędził naprawdę dużo czasu, aż w pewnym momencie jego oczy potrzebowały nawilżenia. Musiał pożyczyć krople do oczu od mamy, która w ciągu tego dnia kilka razy prosiła go, aby w końcu odszedł od swojego komputera. Harry tego nie chciał i tego nie zrobił, bo wierzył, że uda mu się znaleźć idealną agencję dla niego i to jeszcze tego dnia. Nie poddawał się. Szukał i rekrutował do kilku instytucji, które dla niego były w porządku i spełniały chociażby połowę jego wymagań. Zależało mu, aby się do jakieś dostać, ale szukał czegoś, co najbardziej przykuje jego uwagę. 

I co? Miał rację, że uda mu się znaleźć ideał. 

„ZILO Maison – Agencja założona w sercu Paryża przez Zayna i Liama Malików oraz Louisa Tomlinsona. To nie tylko agencja, a nowoczesna kraina mody, w której każdy detal, każda twarz, każda decyzja jest częścią rewolucji w świecie mody. Tutaj rodzą się pasja i niepowtarzalny, bogaty styl życia. Agencja ZILO, która w swoim szklanym budynku mieści czterdzieści pięter tak zwanej artystycznej fabryki. To nie tylko fizyczna przestrzeń, ale także przestrzeń dla kreatywności, która na każdym poziomie łączy się ze sztuką, pasją, przyjaźniami i nieskończoną ilością możliwości. Właśnie w tej agencji kultury, stylu i odwagi powstają nie tylko najnowsze kolekcje, magazyny, współprace, ale i nowe definicje piękna, które zmieniają oblicze całej branży. To tutaj na każdym piętrze budzą się legendy – modele, artyści, twórcy, którzy nie tylko wytyczają nowe ścieżki życia, ale przekształcają sposób spoglądania innych na świat mody."

Sama strona tej agencji przyciągała wzrok. Była dobrze wykonana, a kolory dobrane tak, aby przyciągały czytelników. Treści znajdujące się na niej były napisane zwięźle i na temat, niczego nie było za mało ani za dużo, wszystko było idealne. Harry na tej stronie został na dłużej i zaczął przyglądać się wszystkiemu, inaczej mówiąc, zaczął ją analizować, aby następnie podjąć decyzję, czy również chce do niej rekrutować. To nie był taki trudny wybór, bo już od pierwszych chwil czuł, że to może być to. Nie była to zwykła agencja, która przyjmowała modeli i dawała im grunt pod nogami, aby mogli spokojnie kroczyć przez swoją karierę. Na witrynie tej spółki widocznie było napisane, że ona nie tylko daje promocję do świata sławy, ale również uczy nowych od zera. To bardzo spodobało się Harremu, bo nie można było się oszukiwać i twierdzić, że był w tym profesjonalistą. Niestety nigdy do tej pory nie doświadczył prawdziwego bycia modelem, ponieważ jeszcze przenigdy nie zrobił kroków do przodu, ale właśnie zgłaszając swoją kandydaturę do agencji ZILO dopiero wtedy mógłby zaczął powoli spełniać swoje marzenie i kształcić się u stóp samych profesjonalistów. 

Siedziba znajdowała się we Francji, dokładnie w samym sercu Paryża. To nieco go wystraszyło, ale prędko wrócił na dobre tory. Nie mógł zrezygnować z tak dużej szansy tak naprawdę przez  błahostkę. Był dorosły, więc mógł bez problemu wyemigrować ze swojego ojczystego kraju do innego, który mógł otworzyć mu drzwi do świata z jego snów. Musiał spróbować, tym bardziej, że grupa ZILO dla swoich kandydatów przygotowała trzy darmowe dni w agencji, podczas których będę mogli zobaczyć pokazy mody i ich kulisy, a także porozmawiać z starszymi członkami tego przedsiębiorstwa. Miały być to trzy darmowe dni w Paryżu, który miały sprawdzić ich wiedzę, umiejętności, chęci i zaangażowanie, a przy okazji przekonać samych zainteresowanych, czy w ogóle pasują i czują się w tej trudnej działce jaką był modeling. Harry nie mógł tego przeoczyć i nie spróbować tego na własnej skórze, tym bardziej, kiedy w regulaminie wyraźnie było napisane, że każdy, kto wpadł w oko przewodniczących, podczas dni próbnych miał  dwa tygodnie, aby przemyśleć, wyrobić sobie opinię na temat spółki i ostatecznie umówić się n inwidualne podpisanie umowy z agencją, która sprawi, że jego nowym domem stanie się ten wielki budynek, znajdujący się niedaleko wieży Eiffla. 

Po miesiącu na jego mailu zaczęły pojawiać się pozytywne, jak i negatywne odpowiedzi od innych agencji. Niektóre przepraszały, ale nie były zainteresowane jego osobą. Niektóre wręcz przeciwnie, zapraszały go na rozmowy kwalifikujące, które odbywały się w największych miastach w Anglii – Harry na żadnym się nie pojawił. Czekał na odpowiedź od strony agencji ZILO Maison. Dlaczego tylko od nich? Ponieważ stwierdził, że tylko oni będą w stanie poprowadzić go tą ścieżką modelingu od samego zera. Może było to głupie i zbyt naiwne, ale wierzył, że dostanie odpowiedź zwrotną, oczywiście z wynikiem pozytywnym. Trwał z tą myślą aż do lutego, czyli dobre cztery miesiące, odkąd wysłał swoje zgłoszenie. Otrzymał maila. Był on pozytywny. Zayn, Liam Malik oraz Louis Tomlinson serdecznie zaprosili go do swojej agencji w Paryżu. A na końcu wiadomości, czerwonym i pogrubionym drukiem widniała ważna informacja: jedyna szansa na wspólny wyjazd wraz z pozostałymi kandydatami przypada dnia 1 marca 2015 roku – czasu było tak niewiele, a decyzja nie należała do najłatwiejszych, ale przecież nie dla Harrego – on od dawna wiedział, że w to wchodzi.

Czas mijał, a ekscytacja w nim rosła. Czasem nie potrafił spać, bo tak bardzo cieszył się na wyjazd w nieznane. Trwał w przekonaniu, że przepadnie w oczach kadry ZILO i zostanie on wytypowany jako potencjalny przedstawiciel tej prestiżowej agencji. Przez ostatni tydzień w ojczyźnie nie był sam. Jego przyjaciel Niall spędzał czas u niego w domu. Harry przez całą jego wizytę próbował zrozumieć, co tak naprawdę siedzi temu blondynowi w głowie. Nie wyglądał ani nie zachowywał się, jak dawniej. Nie był tak uśmiechnięty, żartobliwy i rozgadany. Był dziwnie zaniepokojony i ciągle komentował jego zamiary, jakby starając się go przekonać do zrezygnowania z wyjazdu. Harry nawet nie chciał tego słuchać, bo już od dawna był spakowany i gotowy poznać nowy smak życia. Nie bał się niczego, przecież dobrze wiedział, że sukces ma w zasięgu ręki. Wydawało mu się, że Niall może mu tylko zazdrościć i czuć pewny smutek, który gdzieś czyhał w jego sercu. Stawiał bardziej na to pierwsze, dlatego, że sam Horan odkąd tylko skończyli szkołę latał od uczelni do uczelni, szukając swojego miejsca w każdym kierunku. Harry nie potrafił tego zrozumieć, ale podziwiał go za chęci. Tak też uważał, że może być to zwykła zazdrość, bo po zachowaniu blondyna można było sugerować się, że sam nie wie nic na temat swojej przyszłości.

Wyjazd do Paryża zaplanowany był na godzinę szóstą rano z dworca w Londynie. Harry musiał jeszcze dostać się do stolicy. To wcale go nie zdemotywowało ani nie zniechęcało, nawet jeśli musiał wstać kilka minut po północy, aby samochodem dostać się do Manchesteru. Niestety pociągi z Holmes Chapel nie kursowały o tak wczesnych godzinach. Cieszył się, że miał zdane prawo jazdy, ale  szczerze do Londynu wolał jechać transportem publicznym. I pomimo bardzo wczesnej godziny wstał bardzo wyspany i gotowy na nowy dzień, niestety temu zadaniu nie podołał Niall, który z ledwością wygramolił się z łóżka. Harry kazał mu zostać w domu, ale ten kategorycznie zabronił mu do Londynu jechać samemu. Blondyn natychmiast powiedział, że jedzie z nim, a jego drugim argumentem było to, że brunet jest od  niego młodszy i powinien słuchać się starszych. Na to Harry tylko westchnął i pokręcił głową, nawet nie chciał nic mówić, bo wiedział, że to i tak nic nie da. Niall już taki był, jeśli już coś mówił to nie odpuszczał, nawet jeśli dana osoba w kółko powtarzała, że jest to wbrew jego poglądom. 

Siedzieli wspólnie w kuchni przy zapalonym świetle, które dobiegało z okapu nad kuchenką. Na dworze panował mróz i mrok, dom także nie tętnił ciepłem, ale wcale im to nie przeszkadzało. Niall popijał swoją przesłodzoną kawę, a Harry mieszał łyżką w swoich płatkach, które próbował przełknąć. To nie była dla niego dobra godzina na jedzenie, było za wcześnie, a on nadal wbrew pozorom się całkowicie nie wybudził. Jego przyjaciel już dawno zjadł swoje cztery kanapki, które zrobił o wiele szybciej niż brunet swoje płatki. Cóż Niall naprawdę uwielbiał jedzenie i nie potrafił sobie go odmówić, Harry tak nie miał, on potrafił odmawiać sobie wiele, ale oczywiście z umiarem. Nie chorował na nic ani nigdy nie miał problemów z odżywianiem. W kuchni panowała całkowita cisza, którą zagłuszało ciągłe mieszanie łyżki, które nie było leniwe, a było ono energiczne i szybkie. Musieli być cicho, ponieważ rodzice Harrego nadal spali, nie chcieli ich obudzić, choć sam Harry nie był zbytnio otwarty na rozmowy z swoim przyjacielem, ignorował go prawie cały czas. 

- Jesteś pewny, że chcesz tam jechać? – Niall odłożył kubek z kawą na drewniany blat i spojrzał uważnie na siedzącego naprzeciwko. – Tym bardziej sam. To przecież nie nasza Anglia, a Francja, Harry. 

- Jestem pewny, że chcę jechać, Niall – wywrócił oczyma, zaprzestając swoim ruchom łyżką. – To moja jedyna szansa, by zrobić krok do przodu. Nie mogę jej przegapić i pozwolić sobie na twoje myślenie.

Niall westchnął, kręcąc głową. Wcale nie był dobrze nastawiony do wyjazdu przyjaciela. Nie dlatego, że mu zazdrościł – nie robił tego w ogóle, nie widział w tym wszystkim powodu. Bał się, że Harry nie poradzi sobie w obcym kraju, tym bardziej przy obcych ludziach. Nie miał ani grama zaufania do tej całej agencji ZILO Maison, dla niego to wszystko było dziwne i nie chciał wierzyć, że to wszystko, co było napisane na stronie tak naprawdę było prawdą. Nic mu się tam nie łączyło i tylko dodawało nowych myśli do swojej paniki. 

- Ale ja czytałem, że praca w innym kraju jest niebezpieczna, a tym bardziej faktycznie w pojedynkę. Jesteś młody, czasem bardzo nieśmiały i jedziesz z obcymi ludźmi do obcego kraju, nie znając nawet podstawowych zwrotów językowych – ciągnął w zaparte. – Ja próbuję myśleć optymistycznie na temat tego twojego wyjazdu, ale nie potrafię. Masz w ogóle świadomość, że mogą być to oszuści?

- Boże, Niall. Skończ już te swoje mądrości – uniósł ton, zapominając o zachowaniu ciszy. Jego przyjaciel już zdążył go zirytować, można było stwierdzić to po jego zmarszczonych brwiach i ostrym głosie. – Już dawno podjąłem decyzję i nie chcę jej zmieniać. Pojadę tam, zdecyduję się, czy chcę zostać, czy nie, przyjadę do Anglii, potem może wyjadę na jakiś okres czasu, zarobię kasę i wrócę – cały czas starał się zahamować swoje oczy, które notorycznie chciały wywracać się w aroganckim geście. – Co takiego może się stać?

- Dużo. 

- Wyolbrzymiasz. 

- Nie. Ja po prostu myślę racjonalnie – zabrał ze stołu swój kubek i uniósł go do góry. – Sprawdziłeś w ogóle to źródło? Czytałeś opinie? A co, jeśli oni wywożą cię gdzieś i zostawią na pastwę losu? 

Harry parsknął śmiechem, zasłaniając dłonią swoje usta. Pokręcił głową, starając się unormować atak rozśmieszenia. Nie potrafił być poważny, jeśli wiedział to, co wiedział. Niall był zbyt bojaźliwy, co w tym przypadku naprawdę go śmieszyło. Niall na zachowanie swojego przyjaciela tylko westchnął bezsilnie i napił się swojego napoju kofeinowego. 

- Weź, nie panikuj – odparł, kiedy uspokoił swój uśmiech. – Ja wiem co robię, a wcale nie histeryzuje jak ty. Jestem pewny, że wszystko przebiegnie dobrze. Ta agencja na pewno ma podpisany jakiś zewnętrzny kontrakt, więc nie mają prawa mnie oszukać, a tym bardziej wywieźć. To chyba logiczne, nie? Jakby to zrobili to by dostali wysokie kary, a wątpię, że właściciele ich chcą.

Niall uniósł wzrok na twarz przyjaciela. Fakt, nie zauważył na niej ani grama stresu ani wycofania. Harry faktycznie był naprawdę pewny siebie i nie chciał zawahać się ani na moment. Wszystkie wypowiedzi blondyna w jego stronę w ostatnim czasie odbijały się od bruneta jak piłki od ściany. Nie dało mu się wytłumaczyć pewnych istotnych rzeczy, których rzeczywiście sam nie zauważał.

- Mi wszystko w tym całym ZILO śmierdzi, Harry. Z twoich opowieści brzmi to zbyt kolorowo i idealnie. Sam spójrz. Te darmowe trzy dni? To im się to się w ogóle nie opłaca, wiesz ile jest chętnych na bezpłatne rzeczy? Ja nawet nie potrafię sobie tej liczby wyobrazić. Tam na pewno jest jakiś haczyk.

- No i jest – uśmiechnął się dumnie, jakby to miało zmniejszyć obawy Nialla. – Każdy kandydat do Anglii wraca na własną rękę. Agencja nie organizuje transportu do ojczyzny.

- No i co z tymi trzema dniami? To wszystko brzmi tak dziwnie. Macie zagwarantowany darmowy dach nad głową, jedzenie, profesjonalistów i czas na zaaklimatyzowanie się.

- I o to w tym chodzi – wywrócił oczyma, zabierając kubek z swoją zieloną herbatą. – Jedziemy tam, spędzamy czas i przekonujemy się na własnej skórze, czy jest to dla nas. Po tych trzech dniach pracodawcy wskazują ludzi, którzy swoją urodą i umiejętnościami zwrócili ich uwagę. Potem oni idą na rozmowę po czym wracając do Anglii i mają dwa tygodnie, na zastanawianie się i umówienie się na inwidualne podpisanie kontraktu. Czy dla ciebie nie brzmi to jak idealna agencja? 

- Nie – odpowiedział bez zastanowienia. – Brzmi to jak perfidne oszustwo. Nadal uważam, że jest to zbyt podkoloryzowane.

Brwi Harrego zmarszczyły się, a dłonie zacisnęły na letnim kubku.

- Nie, Niall. Ty po prostu nie chcesz, abym wyjeżdżał. 

Przełknął ślinę i spuścił wzrok. Nie chciał odpowiadać, bo i tak nie widział w tym wszystkim sensu. Harry nie chciał się poddać, choć jego słowa słusznie trafiły w serce Nialla. Coś w tym było. Nie chciał, aby wyjeżdżał i zostawiał go w ich rodzinnej wiosce. Tym bardziej, że blondyn nie miał innych przyjaciół oprócz Harrego, a przecież znajomi dla niego nigdy nie zastąpią jego kędzierzawego bruneta. Tak już miał i szedł w to, nie chciał rezygnować z tego postanowienia. Harry był dla niego zbyt ważny, aby zostawiać go dla innych. Bycie ważnym wiązało się z tym, że mimo to, jednak cieszył się, że ten wkrótce zacznie spełniać swoje marzenie z dzieciństwa, to niestety w jego głowie nadal pojawiał się ten septyczny głos. Nie potrafił przekonać się do tej agencji, choć miał kilka prób. Każda kończyła niestety się tym samym – przegraną z prawdą. Dla Nialla wszystko tam śmierdziało ani nic nie łączyło się w kropki. Nie chciał wierzyć, że świat modelingu jest tak idealny. W dokumentach telewizyjnych nigdy nic nie wyglądało tak, jak było opisane na stronie agencji ZILO Maison.

Kolejne minuty w mieszkaniu Stylesów wyglądały na dość napięte. Niestety atmosfera pomiędzy Harrym a Niallem nieco zgęstniała. Młodszy przestał się odzywać i po wypiciu herbaty ruszył się z miejsca, opuszczając kuchnię. Do swojego pokoju udał się bardzo nerwowym krokiem, a wrócił z niego tak szybko, jak tam poszedł. Zabrał swoją walizkę i nawet nie spoglądając na resztę pokoju, aby choćby pożegnać się z nim, wyszedł, nie patrząc za siebie i udał się przedpokoju, aby przygotować się do wyjazdu do stolicy. Niall dopiero w tamtym momencie niechętnie zeskoczył z wysokiego krzesła i udał się śladami przyjaciela. Nie chciał go opuścić ani na krok, nawet jeśli bolało go samo patrzenie na jego twarz. Bał się o niego zbyt mocno, a tym bardziej, że postanowił sobie, że to właśnie on zawiezie młodszego na stację kolejową do Manchesteru oraz pojedzie z nim do samego Londynu. 

Na stację pojechali samochodem Nialla, którym przyjechał. Harry przez całą drogę nie odzywał się, patrzył się w lampy, które oświetlały autostradę albo w telefon. Horan zaś, stojąc na światłach spoglądał w jego komórkę, ale za każdym razem widział to samo – stronę tej agencji. Milczał, choć w sercu czuł, jak małe igiełki przebijają je. Nie chciał się odzywać, bo znał już reakcję młodszego, wolał nie wchodzić z nim już w żadne dyskusje dotyczące agencji. Nie chciał się też stresować niepotrzebnymi myślami, ale szczerze jak nie miał tego robić? Harry dosłownie na fotelu obok cały czas czytał coś na stronie agencji i uśmiechał się do telefonu, jakby pisał z kimś kogo otwarcie kochał. Dojechali na miejsce i natychmiast popędzili na swój peron. Pociąg był już podstawiony, dlatego bez zawahania do niego wsiedli. Bardziej to Harry, który wręcz przepchnął się przez innych, aby jak najszybciej dostać się do pojazdu. Niall na to tylko pokręcił głową i pognał za podekscytowanym przyjacielem.

Dotarli do stolicy jeszcze, kiedy nad Anglią panował półmrok. Podczas podróży już rozmawiali, ale Niall musiał być bardzo ostrożny, aby nie pisnąć nic na temat agencji. Nie było to proste, bo na język cały czas cisnęły mu się te jego „mądrości", które według Harrego powtarzał cały czas. Niall już nie chciał tego słuchać, więc w połowie drogi stwierdził, że zamilknie na zawsze i po prostu pójdzie się przespać, tak też droga minęła mu szybko. Z perspektywy Harrego było w miarę podobnie, ale ten spędził czas na czytaniu różnych artykułów i porad na temat modelingu. Wysiedli na peronie, a Harry od razu zaczął szukać czarnego autokaru z logiem firmy – zdjęcie jego widniało na stronie. Zacisnął swoją dłoń na walizce, a swoje oczy mrużył, jakby chciał w taki sposób bardziej wyostrzyć wzrok, mimo że dokładną lokalizację zbiórki posiadał w GPS. Jego przyjaciel chodził za nim, dość niepewnym krokiem, również szukając jakiejkolwiek poszlak, choć z perspektywy czasu można powiedzieć, że to był pewien sabotaż, kilka razy wskazał miejsce, które tylko oddalało ich od miejsca docelowego. Nie chciał się żegnać z Harrym i wracać do Holmes Chapel w pojedynkę, nie chciał puszczać młodszego do nieznanego kraju i wielkiego, niebezpiecznego miasta.

Finalnie Harry wskazał ręką na wielki parking, na którym zauważył wielki autokar z równie dużym białym logiem agencji ZILO maison. Uśmiechnął się pod nosem i odwrócił się w stronę Nialla. Ten zauważył tą dumę w oczach oraz pewny uśmieszek, ale sam nie potrafił odwzajemnić tego samego. Ten strach go paraliżował, mimo że za brunetem nie dostrzegał niczego niepokojącego. Uśmiech Harrego zaś po chwili zgasł. Zrobiło mu się bardzo głupio, dopiero teraz – przed samym wyjazdem zauważył uczucia blondyna. Był zbyt zapatrzony w agencję i swój sukces, że zapomniał, że nic nigdy nie będzie ważniejsze od przyjaciół, a jednak dla niego modeling w ostatnim czasie stał się najważniejszy i sprawił, że owinął sobie Harrego wokół palca. Przegryzł wargę i uśmiechnął się smutno, wystawiając ręce w geście pożegnania. Pożałował swoich czynów, ale nie żałował jednego – tego, że jedzie do Francji. 

- Jadę tylko na trzy dni, Niall – wyszeptał, przytulając mocno przyjaciela. – Szybko to minie i zanim się zorientujesz to będę siedzieć u ciebie na łóżku i będę opowiadać ci jak było, dobrze?

- Niech będzie, ufam ci – spojrzał na niego swoimi szklanymi, niebieskimi oczyma. – Przepraszam – dodał, strzepując łzę z policzka. – Nie lubię się żegnać. 

- Nie żegnamy się na zawsze, przecież nigdzie się nie wybieram – odsunął się, łapiąc za rączkę walizki. 

Niall pokiwał głową i poczuł, jak kolejne łzy dolatują do jego oczu. Zapewne była to wina nie tylko pożegnania, a również tych emocji, które tłumił w sobie od kilku godzin. Niepokój potrafił wycisnąć wszystkie łzy z człowieka, tak też było i w tym przypadku. Nie chciał stresować Harrego swoim zachowaniem, ale nie potrafił nic z tym zrobić. Te łzy chciały opuszczać jego oczy samoistnie. 

- Tylko proszę cię o jedno, Harry – zatrzymał go jeszcze. – Pisz mi jak cię traktują, jedz dobrze i nie opuszczaj żadnych posiłków, bo w modelingu nie chodzi tylko o wagę, a o umiejętności, które posiadasz. Nie przejmuj się swoją wagą, tym bardziej nie zażywaj żadnych niezdrowych substancji ani leków, aby ją zrzucić. Możesz mi to obiecać?

- Oczywiście, że mogę – uśmiechnął się, ale jego uśmiech nie potrafił już być tak ogromny jak chwilę wcześniej. – Ale to tylko trzy dni, więc nawet nie będę miał czasu, aby o tym wszystkim pomyśleć.

- I tak dziękuję. 

Przytulili się po raz ostatni, a następnie Harry odwrócił się i udał się z małym uśmieszkiem w stronę parkingu. Nie miał już ani chwili do stracenia, a jego nowa przygoda czyhała już za rogiem. Szedł dość szybko i pewnie, choć nie chciał ukrywać, że kiedy znalazł się na wielkim miejscu parkingowym, a autokar stał się o wiele większy niż chwilę wcześniej to zląkł się. Przełknął ciężko ślinę i zaczął się rozglądać, zauważył kilka innych osób z walizkami, głównie były to kobiety. Nie przeraził się, bo wiedział, że ten widok może być dość oczywisty. Nieznajomi zaczęli zbliżać się w jego stronę, więc przyspieszył i udał się do stojącego niedaleko autokaru mężczyzny, ubranego w czarną bluzę z logiem agencji i z kapturem na głowie. Widok jak z dobrego horroru, ale tutaj nic nie było horrorem, tylko bajką, która właśnie miała się zacząć. Podszedł w jego stronę niepewnie i stanął w kolejce, przed nim jeszcze stały dwie osoby. Nie potrafił oszacować ich wieku, bo stały do niego tyłem, ale miał nadzieję, że znajdzie w agencji osoby w jego wieku.

Nadeszła jego kolej.

- Pełne imię i nazwisko? – powiedział poważnie patrząc przez chwilę na kartkę, którą trzymał w dłoniach, a następnie uniósł swój obojętny wzrok na młodszego.

Światło z lampy delikatnie oświetlało jego ciemne tęczówki, które i tak były ledwo widoczne przez wielki kaptur. Twarz nieznajomego była poważna, jakby niewzruszona wszystko, co działo się dookoła. W jego wyrazie zauważył coś tajemniczego, co odebrało mu na chwilę mowę. Żadne słowo nie potrafiło przejść mu przez gardło, jednak kiedy mężczyzna zmarszczył brwi Harry stanął jak wryty, a już po chwili zaczął chodzić niczym w zegarku. 

- Harry Edward Styles – oparł i wcale się nie zająkał, zagrał odważnego i pewnego siebie.

- Data urodzenia? – w międzyczasie zaznaczył coś na kartce.

- Pierwszy luty, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty.

Pokiwał głową, wyostrzył wzrok i ponownie zaznaczył coś na kartce, którą trzymał.

- Wszystko się zgadza. Jeszcze tak dla potwierdzenia dokumenty, proszę – wyciągnął dłoń w jego stronę.

Harry ponownie się zląkł, ale wykonał polecenie tak szybko jak potrafił. Zaczął przeszukiwać wszystkie swoje kieszenie, aby znaleźć w jakieś swój portfel. Ręce trzęsły mu się niesamowicie, jednak starał się to za wszelką cenę ignorować, aby nie skupiać się na problemie, tylko na jego rozwiązaniu. Po chwili dumnie wyciągnął w stronę nieznajomego swój dowód osobisty. Ten przyjął go dość łapczywie i zaczął oglądać z każdej strony, a następnie pokiwał głową i oddał cenną rzecz właścicielowi, ale zrobił to już mniej energicznie niż wcześniej.

- Tutaj też wszystko się zgadza – uśmiechnął się po raz pierwszy, a Harry pokiwał głową, nadal normując swój zestresowany oddech. – Tylko bez nerwów, młody. Ja przecież nie gryzę! – zaśmiał się pod nosem, wywracając oczyma.

- Przepraszam, to wina wielu emocji – poprawił swoje włosy, zaciskając drugą dłoń w kieszeni.

- Nie ma czego się bać – machnął ręką, śmiejąc się. – A twarz walizka do bagażnika, zapakować ci ją pomoże Louis, a później zapraszam do autokaru. Do odjazdu zostało nam... – spojrzał na rozjaśniony ekran swojego telefonu. – Pół godziny, więc to dobry czas, aby już zmykać. No już, już! 

Kiwnął głową i odszedł w stronę rzekomego Louisa. Przynajmniej miał już pewien zarys z kim tak naprawdę ma do czynienia, bo podczas, gdy mężczyzna sprawdzał godzinę jego twarz rozjaśniła jasność ekranu. Przez, co Harry szybko dowiedział się z kim tak naprawdę rozmawiał – był to Zayn Malik, główny założyciel agencji. Emocje z niego nadal nie zeszły, a wręcz przeciwnie one urosły po tym, jak zorientował się, że już od początku był obserwowany przez głowy agencji. Poszedł do autokaru przy którym zobaczył czarną postać, ubraną w tą samą bluzę z kapturem, co Malik. Jedyną rzeczą, która ich różniła były okulary. Rzekomy Louis miał na swoim nosie założone ciemne okulary, co nieco zdziwiło Harrego. Był zimny początek wiosny, a ten paradował w okularach przeciwsłonecznych. Nie dopytywał, bo kiedy podszedł bliżej to nieznajomy nawet się do niego nie odezwał. Wyciągnął w jego stronę swoje dłonie, aby przyjąć walizkę, którą po chwili schował do bagażnika. Zamknął go i otrzepał dłonie, patrząc na nieco wystraszonego Harrego. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową, w międzyczasie wskazując dłonią na drzwi pojazdu.

Harry wszedł do autokaru i zaczął rozglądać się za wolnym miejscem. Ku jego zaskoczeniu pojazd był prawie pusty. Niektóre miejsca nadal były wolne, więc szybko znalazł się na siedzeniu przy oknie, które znajdowało się w przedostatnim rzędzie autokaru. Był przygotowany na długą podróż, bo do swojego plecaka spakował książkę i nawet przenośną konsolę, którą dostał od Nialla, kiedy ten zakupił sobie nowszy model. Miał szczerą nadzieję, że nikt się do niego nie dosiądzie, bo nie miał ochoty z nikim rozmawiać, nawet jeśli wiedział, że lepiej uczepić się kogoś boku niż jechać tam całkowicie samemu. Jego obawy niestety się sprawdziły. Kilka minut przed odjazdem dosiadła się do niego dziewczyna, która grzecznie spytała mu się, czy może usiąść z nim – nie mógł przecież jej odmówić. Zgodził się, ale tylko i wyłącznie przez miły ton nieznajomej. Przez chwilę siedzieli w ciszy, jednak to ona zaczęła rozmowę. Przywitała się. Nazywała się Gigi, ale jej promienny uśmiech był widoczny nawet przez słabe światło. Harry już po chwili przestał odczuwać napięcie całego ciała, odczuł, że z nieznajomą może odnaleźć wspólny język na czas pobytu we Francji.

Wybiła godzina szósta, a po autokarze rozniósł się głośny dźwięk kroków, któryś z nich przeszedł się po całym wąskim korytarzu. Nie zauważył, który z mężczyzn to był – jeśli w ogóle był to ktoś kogo widział już wcześniej. Gdy kroki ustały do ich uszu dostał się tym razem cichy pisk mikrofonu, który oddał się echem po ścianach pojazdu. Wszyscy zainteresowani, którzy znajdowali się w pojeździe wyostrzyli swój słuch, by doskonale usłyszeć głos Zayna Malika, który już po chwili doleciał do ich uszu.

- Witam wszystkich na pokładzie. Ja jestem Zayn Malik i jestem założycielem agencji ZILO Maison. Jestem ze mną mój zastępca Louis Tomlinson, zaś mój mąż Liam Malik znajduję we Francji i czeka na wasz przyjazd, to on tam przejmie nasze obowiązki – zaczął wyraźnie. – Na razie nie będą zbyt dużo się wypowiadać, bo tak naprawdę nie mam co! Wszystkiego dowiecie się na miejscu, do którego dojedziemy za około osiem godzin. Co do rozkładów postojów to o nich powiem trochę później, bo musimy jeszcze ustalić je z kierowcą – dodał. – Na koniec jeszcze podziękuję wam za zgłoszenie kandydatury akurat to naszej agencji. Jest nam ogromnie miło, że możemy gościć takich cudownych ludzi. To dla nas duży zaszczyt! Także z mojej strony będzie to już tyle. Życzę wam spokojnej podróży, a jeśli ktoś ma jakieś pytania to zapraszam na sam przód do mnie albo do Louisa, z chęcią odpowiemy na każde pytanie.

Po jego przemówieniu autokar ruszył, a Harry wlepił wzrok w okno – zobaczył Nialla, który machał do niego z malutkim, ale smutnym uśmiechem na twarzy. Brunet niemalże się rozkleił, lecz nie wypuścił swoich łez — bo jego przyjaciel przez dobre czterdzieści minut czekał w tym zimnie na parkingu i czekał aż autokar, jadący do Francji ruszy.